Depresja poporodowa nie wpisuje się w popularny obrazek uśmiechniętej i zadbanej młodej mamy z Instagrama. Obrazek kompletnie zniekształcony, jak każda z nas wie, nawet i bez kryzysu jakim jest depresja.
Szacuje się, że na depresję poporodową cierpi od 10% do 20% kobiet po porodzie, z tym, że tylko połowa uda się do specjalisty. Nadal więc do 40 000 kobiet rocznie zapada na depresję poporodową, ale nie otrzymuje diagnozy ani leczenia. O przyczynach depresji, jej przebiegu i leczeniu opowiedzą same kobiety – członkinie grupy wsparcia Błękitny Poród, psychoterapeutka okołoporodowa Sylwia Kopka oraz położna Małgorzata Szuba.
Okres okołoporodowy to czas, który bardzo związany jest z kobiecością. To temat, który dotyczy kobiet jak żaden chyba inny.
Jednak wbrew pozorom miejsca na kobietę jest w nim mało. Dużo naszej uwagi poświęconej jest na fizjologię tego okresu. Znika gdzieś temat emocjonalnych i psychicznych trudów, wyzwań przed jakimi kobieta staje i kłopotów jakie może napotkać. Kobieta staje się pojemnikiem na dziecko. Pojawia się bardzo dużo oczekiwań, by ciążę przeżywać w spokoju, by być wtedy szczęśliwą, by dobrze się odżywiać, wypoczywać, słuchać lekarzy i położnych, wykonywać badania, a po urodzeniu dziecka odpowiadać na wszelkie potrzeby niemowlęcia i z łagodnym uśmiechem znosić wszystkie trudy. „Przecież jesteś matką, przecież to takie piękne”.
Ciąża i macierzyństwo mają różne oblicza.
Boimy się, złościmy, frustrujemy, nie chcemy, czasem nas to przerasta, tęsknimy za czasami sprzed ciąży, za czasami sprzed bycia mamą. Bywa, że jest nam trudno, czasem bardzo. Smutne jest to, że często nie możemy znaleźć w sobie ani w innych zrozumienia tego stanu. Bo “co ze mnie za matka, skoro nie umiem się cieszyć”? „Co ze mnie za matka, gdy pragnę czegoś dla siebie”? „Co ze mnie za matka, skoro nie mogę się odnaleźć w tym zalewie nowości i niepewności”? W kulturze, w której wartością jest wyrabianie się i ogarnianie, nie ma miejsca na „nie wiem”, czy „nie potrafię”.
Nigdy nie dostałam oficjalnej diagnozy depresji, ale myślę, że ją miałam. Myślałam, że nie umiałam urodzić, nie umiem karmić, nic mi nie wyszło tak, jak chciałam. Była zima, nie umiałam wyjść z dzieckiem na spacer, bo zanim go ubrałam we wszystkie potrzebne rzeczy, to on już płakał i ja też, więc siedzieliśmy w domu, głównie w łóżku. Całymi godzinami siedziałam z nim przy piersi, myśląc, że powinien leżeć na macie, na brzuszku, bawić się w jakieś rozwojowe zabawy, na pewno każdy poradziłby sobie z tym lepiej niż ja. Na pewno nawet w tym momencie go źle trzymam i niszczy mu się kręgosłup, bioderka i napięcie mięśniowe. To moja wina, że jeszcze się nie przekręca na bok. Doszłam w końcu do myśli: lepiej po prostu wyskoczę przez okno, mój mąż znajdzie sobie nową, lepszą żonę, która dobrze się zajmie małym.
Po dwóch miesiącach trafiłam do psychiatry, ale usłyszałam, że muszę przestać karmić, żeby brać leki. Nie ma mowy, to z trudem wywalczone karmienie było dla mnie tak ważne, że męczyłam się dalej. Nie miałam siły kłócić się z lekarzem, że obecny stan wiedzy naukowej jest inny.
Stopniowo mi się poprawiło, synek zrobił się bardziej kontaktowy, zrobiło się cieplej i łatwiej było wyjść z domu. Po pół roku dotarłam wreszcie na psychoterapię.
Ciąża potrafi wywrócić nasze życie do góry nogami. Bycie mamą potrafi dać w kość.
Przez to, że nie można o tym otwarcie mówić, strach się przyznać czy powiedzieć głośno powoduje, że kobieta ze swoimi uczuciami jest często sama. Słyszy jak ma przeżywać ciążę, słyszy mnóstwo rad, ale zdarza się tak, że nikt jej nie słyszy. I to jest niebezpieczne. Niezauważone trudności, nienazwane stany, nierozładowany lęk, wyparte emocje i inne kłopoty, których doświadczamy w okresie okołoporodowym nie znikną same i co ważne – nie są kwestią hormonów(!). Nie wyjdą z nas wraz z dzieckiem podczas porodu a co gorsze mogą się po porodzie odezwać z większą siłą. To jaka jest nasza historia i co niesiemy ze sobą w swoim życiowym plecaku, to jak układają się nasze relacje z ludźmi, w jakim okresie życia zachodzimy w ciążę, to jak wygląda nasz związek, jak przebiegł poród – to wszystko ma znaczenie.
Ja w szpitalu bałam się przyznać, że ciągle płaczę. Bałam, się że powiedzą że nie jestem zdolna opiekować się dzieckiem. Tak mi powiedzieli po cc zabierając dziecko na noc. Zupełnie nie wiedziałam jaką pomoc mogą mi zaoferować ani jakie są konsekwencje tego co im powiem.
Często nie wystarczy nam to, że dziecko, które się urodziło, jest zdrowe.
Chociaż to przeogromna wartość, ale jednak zamykająca usta kobietom, które czują, że coś jest nie tak. Gdy rodzimy zdrowe dziecko, prawo do mówienia o naszych emocjonalnych problemach gdzieś znika. Ale zdaje się, że sukces mamy wtedy, gdy matka i dziecko czują się dobrze. Gdy mamy zdrowe dziecko i mamę w dobrej kondycji psychicznej. Dlatego tak ważne jest robienie miejsca na rozmawianie o tym, że nam trudno, na uważność na siebie i innych, na powstrzymywanie się od dawania rad, w miejsce otwierania się na nieoceniające słuchanie.
Upragnione, wyczekiwane maleństwo, które pojawiło się drogą nagłego CC. Wcześniej nie myślałam nawet, że będzie mi z tym źle ale chwilę po porodzie czułam się z tym faktem fatalnie. Zaczęłam płakać już w szpitalu – z bólu fizycznego i żalu do własnego ciała. Do tego od samego początku pojawiły się problemy z karmieniem – dziś wiem, że nie musiało tak być ale nie miałam profesjonalnego wsparcia i znikomą wiedzę na temat karmienia piersią. Kilka dni było w miarę ok, później kumulacja zmęczenia i dziecko z kolką, która miałam wrażenie trwa cały dzień i całą noc. Ona płakała i ja płakałam. Nie raz pomyślałam „po co mi to było..”, a później płakałam, że tak pomyślałam. Nie dałam jej nikomu dotknąć bo wiem najlepiej… Czułam, że nie mogę jej odstąpić na krok, a jednocześnie chciałam by było jak za czasów bez niej. Było mi z tym okropnie źle. Nie potrafiłam się uśmiechnąć przez kilka dobrych miesięcy. Nie prosiłam o pomoc. Pomogła mi położna głównie rozmową, która też dość późno odkryła w jakim jestem stanie – jej wizyty to był jedyny moment gdzie wszystko było na miejscu – posprzątane, a ja „ogarnięta”. Mój mąż okazał się niezwykle cierpliwy i opiekuńczy. Rodzina mnie wspierała i nigdy nie odczułam, że mój stan jest nieistotny bo „najważniejsze, że dziecko jest zdrowe” i chyba dlatego jakoś z tego wyszłam i zaczęłam się cieszyć macierzyństwem. To był bardzo ciężki okres w moim życiu.
Mówi się o tym, że macierzyństwo to trud, zmęczenie, niewyspanie, brak czasu na ciepłą kawę, konieczność „odłożenia siebie na później”. „Przecież nikt nie mówił, że będzie łatwo”. Jednak cierpienie nigdy nie jest normą. Dajemy jednak wierzyć w to matkom – jest Ci trudno? – macierzyństwo takie jest. Kobiety zalewane złością, zmęczeniem, rozkojarzeniem, poczuciem winy, przygnębieniem, poczuciem bezsensu, niewyspane myślą, że to właśnie jest macierzyństwo lub że nie radzą sobie w tym całym byciu mamą.,
Ja nie wiem czy to co obecnie czuje to efekt ogromnego zmęczenia i przytłoczenia, czy depresja. Umówiłam się do psychiatry, bo chcę ruszyć do przodu i też jestem ważna – choć bywają dni, że czuję się jak nic. Moje dzieci chcą mieć uśmiechniętą mamę, a nie płaczącą i sfrustrowaną!
A co, jeśli to jakaś postać depresji?
Depresję poporodową z tych właśnie powodów łatwo przeoczyć, chociaż objawy mówią same za siebie. Obniżona samoocena, poczucie winy, płaczliwość, brak nadziei na poprawę, przygnębienie, złość i irytacja kierowana do siebie, do dziecka i do partnera, stany lękowe, napady paniki, natrętne myśli, uczucie spowolnienia lub pobudzenia, kłopoty ze snem i apetytem, zaburzenia koncentracji i pamięci, wycofanie. Dla niektórych mam to codzienność i definicja macierzyństwa, gdy tymczasem mówimy o obrazie depresji. Dlatego bardzo ważne jest to, by wspierać kobiety w możliwości myślenia o bolesnych emocjach wpisanych we wczesne macierzyństwo, pomagać dostrzegać różnorodność i złożoność tych uczuć i stanów. Widzieć je, uznawać, zrobić dla nich miejsce, nadać znaczenie. Pomagać – nie bagatelizować. Samo nie przejdzie. A czasem wstydzimy się tego co czujemy, boimy się oceny, nie umiemy prosić o pomoc.
Mimo, że problemy natury psychicznej nie są już tak wstydliwe, jak niegdyś, temat depresji poporodowej bywa ciągle spychany na margines czy pomijany w ogóle.
Kobiety po porodzie borykają się z wieloma problemami. Zmiany zachodzące w ich ciałach również dają się we znaki. Być może dlatego otoczenie , tak często bagatelizuje ich obniżony nastrój czy apatię. Być może również dlatego tak łatwo definiuje się gorsze samopoczucie kobiety po porodzie, jako baby blues.
Baby blues i depresja poporodowa NIE są tożsame !!!!
Baby Blues | Depresja poporodowa | |
Pierwsze objawy | zaraz po porodzie – do 2-3 tygodnia | do 12 miesięcy po porodzie |
Siła objawów | dość łagodne | od łagodnych do bardzo silnych |
Objawy osiowe | wahania nastroju, zmęczenie, brak energii, niepewność, nadmierna aktywność, drażliwość | zwiększona płaczliwość, obniżenie nastroju, niska samoocena, stany lękowe, bierność, zaburzenia snu, brak zainteresowania seksem, utrata apetytu |
Czas trwania | 2 – 6 tygodni | od kilku miesięcy do kilku lat |
Leczenie | ustępuje samoistnie | psychoterapia, farmakoterapia, grupy wsparcia |
Zagrożenie dla dziecka | nie | w niektórych przypadkach tak |
Częstotliwość występowania | 26 – 85% | 14 – 26% |
Jednoznaczne określenie przyczyny występowania depresji poporodowej jest niemożliwe.
To wypadkowa wielu czynników. Do najważniejszych zalicza się :
Czynniki biologiczne i chemiczne:
- zmiany w gospodarce hormonalnej,
- nawał mleczny i dolegliwości z nim związane,
- brak snu, sen przerywany (związany z opieką nad dzieckiem),
- ingerencje w fizjologiczny przebieg porodu (np.: porody zabiegowe, środki farmakologiczne).
Czynniki psychologiczne:
- związane z osobowością kobiety oraz jej sposobami radzenia sobie ze stresem,
- umiejętność zwracania się o pomoc.
Czynniki społeczne:
- wsparcie rodziny / partnera,
- umiejętność nawiązywania satysfakcjonujących relacji społecznych,
- sprawna komunikacja z otoczeniem,
- umiejętność planowania i realizowania planów.
Objawy depresji poporodowej:
- obniżenie nastroju,
- zaburzenie apetytu,
- utrata zainteresowań,
- anhedonia – niemożność przeżywania radości i przyjemności,
- obniżona samoocena, poczucie bezwartościowości,
- nieadekwatne poczucie winy,
- poczucie bezradności w roli matki,
- bezsenność (lub nadmierna senność),
- nawracające myśli o śmierci, myśli i próby samobójcze ( konieczna konsultacja z psychiatrą!);
- zmniejszenie lub wzrost apetytu,
- słabsza koncentracja, kłopoty z pamięcią,
- stany lękowe.
TUTAJ możesz samodzielnie wykonać test na depresję poporodową.
Zmagam się z depresja poporodowa. Wydawało się, że Ja taka silna babka nie dam się niczemu… a tutaj. Drugi poród bardzo ciężki. Dystocja barkowa… która moim zdaniem wynika z wielu błędów położnej i tego co działo się w moim porodzie… minął miesiąc a Ja czuje ze chce wrócić do tamtej nocy i zrobić wszystko inaczej !! Czułam, że to nie mój poród a że jakiś koszmar i Ja oglądam to będąc obok…Wracając do depresji.. płakałam cały czas. Poporodowe komplikacje, problemy z karmieniem Synka, nie wyjaśnione nagle odrzucenie piersi i problem z jedzeniem. Powodowały, że nie chciałam spędzać z Nim czasu. Wolałam iść do Córki która ma 4,5 roku i nadal jest na piersi. Do Niej szłam bo czułam, że ona umie jeść i chce to moje mleko a synek biedny nie miał odruchu ssania i nie potrafił ssać ani jeść z piersi i Ja czułam się winna, że to moja wina ! Jak płakał oddawałam do taty i dostawał butelkę a Ja szłam i dusiłam się płaczem cały czas. Nie mogłam nic robić bo ciągle wspominałam poród i to co się stało… nadal mam z tym duży problem. Czekam na rozmowę z psychologiem. Mieszkam w UK więc tutaj mam wsparcie Położnej środowiskowej i ona posyłała mnie do doradcy laktacyjnego i na wiele kontroli żeby ktoś mi pomógł z karmieniem. Dodatkowo szkoła wspiera mnie bo jak wiemy jest pandemia i szkoły są zamknięte ale tylko część dzieci chodzi moja córka ma cały czas wolne miejsce żebym ja mogła psychicznie odpocząć i nie stresować się nauka przez Internet i jeszcze problemami z małym. Z synkiem jeżdżę do osteopaty i będzie miał fizjoterapię. Trochę mnie to uspokoiło i zaczęłam szukać pozytywnych rzeczy.
Depresja jest okropna. Nie wiesz co myślą takie mamy. Ja czasem chciałam rzucić synkiem… potrafiłam próbować go karmić i jak było już bardzo źle ja płakałam i on to myślałam tylko o tym, że zaraz go rzucę o ścianę, wtedy szybko oddawałam dziecko do Taty żeby nic złego się nie stało.
Leczenie depresji poporodowej
Należy zwrócić uwagę, że nieleczona depresja poporodowa jest chorobą śmiertelną (z uwagi na myśli i próby samobójcze). Jeśli niepokojące objawy utrzymują się dwa miesiące (lub dłużej) od porodu, należy udać się do specjalisty. Istotne jest, iż objawy depresji mogą pojawić się nawet po kilku miesiącach od porodu.
W lekkim i umiarkowanym przebiegu choroby, leczenie polega na psychoterapii. Stany ciężkie wymagają wdrożenia leczenia farmakologicznego. Zgodnie z obowiązującym standardem, ciężarne w Polsce powinny być oceniane pod kątem ryzyka wystąpienia depresji już na etapie ciąży.
Ministerstwo Zdrowia realizuje program profilaktyki depresji poporodowej. Na stronie pacjent.gov.pl znajdują się szczegółowe informacje, wraz z adresami placówek biorących udział w programie. Jeśli Twoje województwo nie widnieje na ministerialnej liście pamiętaj, że pomocy możesz szukać w wielu grupach wsparcia czy w Centrach interwencji kryzysowej
Ja doświadczyłam depresji poporodowej. Najgorszemu wrogowi nie życzę tego co przeszłam. Teraz wiem, że depresja to podstępna choroba. Tak naprawdę kiedy pojawiła się u mnie depresja poporodowa trudno stwierdzić. Czy jej początkiem był strach w ciąży o zdrowie dziecka, a może poród cc poprzedzony wylewaniem we mnie tony oksytocyny, która nic nie dała oprócz tego, że mojemu dziecku spadło tętno i jechałam na stół. Początkiem mógł być problem z karmieniem i położne „dobra rada”. Pewnie to wszystko przyczyniło się do depresji. Dodajmy jeszcze dziecko, które płacze i nie chce zejść z rąk i mamy mieszankę wybuchowa. Depresja poporodowa objawiła się tym, że chciałam cofnąć czas, ciągle myślałam jak cudownie było bez dziecka, a jednocześnie bałam się o jego zdrowie, wagę… bałam się z nim zostawać, że znowu będzie płakał. On płakał ja płakałam. Ciągle. Chciałam zniknąć, uciec na księżyc, żeby nikt mnie nie znalazł. Chciałam odzyskać swoje życie. Nie miałam nadziei. Myślałam z dzieckiem źle, ale bez dziecka też. Zaczęłam mieć myśli samobójcze. Kłóciłam się z mężem. Kto zareagował: moja przyjaciółka, moje siostry, mama. Pomogły mi w opiece nad dzieckiem. Teraz jest już bardzo dobrze. Szkoda mi zmarnowanego czasu. Nie wstydzę się depresji i tego co przeszłam. Szkoda, że nikt mi wcześniej o tym nie powiedział.
23 lutego, w Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją rusza kampania „Przypatrz się. Czy widzisz mamę?”, która ma na celu podniesienie poziomu świadomości na temat zjawiska. Kampania rozpoczyna się 23 lutego, ale działania z nią związane będą miały miejsce przez kolejne dwa tygodnie. Do udziału zostały zaproszone media parentingowe, a także najważniejsi influencerzy i blogerzy parentingowi.
Kampania będzie miała kontynuację w postaci inicjatywy edukacyjnej o długoterminowym charakterze. Od 2021 działa Błękitna Szkoła Ciąży i Rodzenia. Jej celem jest edukacja ciężarnych i ich partnerów, skupiona m.in. na uważności i dbałości o dobrostan psychiczny młodych rodziców. Taki sposób podejścia do ciąży i porodu stanowi profilaktykę depresji poporodowej. Udział w niej to symboliczny koszt 39 zł/mc, aby każda rodzina, która tego potrzebuje, mogła sięgnąć po niezbędną wiedzę i informacje.
Autorki tekstu:
Sylwia Kopka
Psychoterapeutka okołoporodowa
Pracuje z kobietami w ciąży, które przygotowują się do porodu oraz mamami w połogu.
Ma duże doświadczenie w budowaniu w kobietach poczucia wpływu i sprawstwa. Ważnym obszarem jej pracy jest walka z depresją poporodową i pomoc w trudach wczesnego rodzicielstwa.
Małgorzata Szuba
Położna
Na codzień pracuje na sali porodowej, jako położna środowiskowa oraz przyjmuje porody domowe. W położnictwie odnalazła swoją pasję.
Małgosia wierzy w potencjał ludzkiego ciała i siłę kobiet. Pracując z kobietami stara się im pokazać jak wielką mają one w sobie moc.